Przeprowadziłam się na wieś. Już trzeci dzień trwa proces aklimatyzacji do nowej gruzińskiej rzeczywistości. Z półtoramilionowego Tbilisi przeniosłam sie do Napareuli – obrośniętej winoroślą wsi 15 km od Telavi.
Życie płynie tu inaczej. Pani Ketevan krząta się po kuchni, jednocześnie pokrzykując z pasją na grupę mężczyzn zajętych budową czaczowni, na swoje 2 wnuczki – Neli i Keto, a czasem również na mnie choć wie, że nic nie rozumiem. Pan Gelo – nasz mistrz wina dogląda winorośli, która od lutego urosła już na 2 metry, a basen wypełniony jest po brzegi radosną gromadką dzieci z okolicy. Winnica jest teraz naturalnym centrum społecznym okolicy. Nowi gospodarze wzbudzają zainteresowanie lokalnej społeczności, a dzieci jako jej najodważniejsza część pierwsze przeniosły swoje miejsce zabaw do naszego podwórza. Wraz z turystami pozostajemy tutaj w wyraźnym cieniu. Gruzińska część naszego domostwa jest głośniejsza, liczniejsza, lepiej tańczy i wyraźnie dominuje. W koń cu my – przybysze – wszystkiego będziemy musieli się jeszcze nauczyć. Na szczęście dla nas Keto i Gelo chętnie dzielą się swoją wiedzą. Wczoraj uczyli nas wypiekać chleb w tradycyjnym piecu, a dziś będziemy lepić Khinkali. Zgodnie z tradycją mężczyźni zajmą się mięsem – szatkując je i przyprawiając, a kobiety delikatnymi dłońmi wyrabiać będą ciasto.
Niewzruszona tym chaosem winorośl pnie się w górę. Spacerujemy wokół niej boso nawiązując przyjazną relację. Jest niemym świadkiem naszych radości i naszych smutków, naszej pracy i odpoczynku. Przysłuchuje się naszym rozmowom, chłonie nasze emocje i karmiona nimi rośnie. To od atmosfery miejsca i tego jakimi ludźmi są jego mieszkańcy zależy charakter winorośli. W podzięce za naszą troskę obrodzi winogronem, a z niego stworzymy wino, którego smak będzie odzwierciedleniem naszych dusz.